0
jacob94 5 sierpnia 2015 12:30
Jako iż od dłuższego czasu chodziła za mną myśl, aby udać się po raz pierwszy na wschód w końcu musiał nadejść ten dzień. Uznałem, że wakacje są idealnym okresem, choćby ze względu na pogodę aby wybrać się na kilka dni do Lwowa. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, profilaktycznie, poczas jednej z ciekawych promocji Expedii udało mi się zarezerwować 3 noce ze w 3* podmiejskim hotelu za okrągłą kwotę 0zł. Jak się później okazało przy recepcji śniadania również były w „cenie”.
Nieco później dokupiłem loty naszym narodowym przewoźnikiem do Rzeszowa, aby ułatwić poniekąd dotarcie z mojego miasta do założonego celu.
Lekką dygresją, dodam że zwykle jadąc gdzieś najzwyczajniej w świecie lubię mieć wstępny plan podróży i raczej nie porywam się na spontaniczność w tej kwestii. Co innego gdy już jestem na miejscu, zameldowany, ze swobodą w działaniu.
Dlatego też pierwotnie wyglądało to mniej więcej w ten, dość kombinowany sposób:

Płock-Warszawa, autem
Warszawa-Rzeszów, LO, godz. 7:30
Rzeszów-Przemyśl, PKS Ostrowiec Św.
Przemyśl-Medyka, PKS Przemyśl
(granicę przekroczyłem pieszo)
Szeginie-Lwów, marszrutka

Całość niestety zajęła aż 11h, ale cóż, mogłem się tego spodziewać, gdyż przesiadki nie zawsze idealnie się nakładały. W dniu wyjazdu, na lotnisku zjawiłem się ok. godzinę przed planowanym odlotem, zdążyłem szczęśliwie odwiedzić wtedy jeden z nowo-powstałych saloników - „Preludium” i jeśli nadarzy wam się okazja na odwiedzenie go to szczerze polecam.

Chwilę później mogłem zaobserować przedmieścia stolicy

Image


I to co lubię najbardziej…

Image

Dalszą część trasy po prostu pominę, ze względu na to, że była zupełnie nieciekawa z punktu widoków możliwych do zaobserwowania. Po raz pierwszy natomiast wyjątkiem było dla mnie przekroczenie granicy. Uznam, że można określić je jako skorzystanie z wehikułu czasu, który przenosi nas co najmniej o 20 lat wstecz.

Po około dwóch godzinach pojawiłem się w tym miejscu, czyli głównym, neogotyckim dworcu.

Image

Co ciekawe zapewnia połączenia kolejowe nawet z Władywostokiem. Być może kiedyś z takowych skorzystam. Jednak tymczasem udałem się dalej w celu zameldowania się w Hotelu Prestige (dokupiony chwilę przed odjazdem) i pierwszego konkretnego spaceru. Śmiem twierdzić, że ścisłe centrum nie odbiega znacznie od tych, które znamy z większych polskich miast, jednak im bardziej oddalimy się od niego tym możemy czuć się mocniej zaskoczeni rozpadającymi się budynkami, biedą oraz niezbyt ciekawym w mym odczuciu otoczeniem.

W takim razie kilka poglądowych ujęć okiem przeciętnego przechodnia

Image

Image

(Oczywiście twarz Putina na wycieraczce to dość standardowy widok)

Image

Image

Image

Na terenie centrum znajdują się dwa, dość ciekawe targowiska. w okolicy kościoła Dominikanów oraz koło Opery przy ul. Teatralnej . Na pierwszym z nich dostaniemy głównie starą literaturę, w dużej mierze są to polskie tytuły oraz sporo gadżetów (biżuteria, pióra, zegarki), które mogą nam posłużyć jako pamiątka z tego miejsca. Sądzę, że takie coś się znacznie lepiej sprawdzi niż jakiś chiński artykuł ze sklepu. Ja jako osoba, która docenia wartość starych rosyjskich obiektywów również wygrzebałem tam conieco ;)

Image

Niestety nie było mi dane sprawdzić jak żyje Lwów nocą, ale przynajmniej mam okazję, żeby do niego wrócić. W każdym razie ilość młodych ludzi poruszających się ulicami miasta była spora i można odnieść wrażenie, że lokale z pewnością by się zapełniły. Przechadzając się w sobotę zauważyłem też całkiem ciekawe zjawisko – nowożeńców spotykałem średnio co 100 metrów, niekiedy wyglądało to tak jakby musieli czekać w kolejce do kościoła na udzielenie sakramentu.

Image

Smutnym faktem jest, że mieszkańcy Lwowa żyją w tak dużej, finansowej dysproporcji. Na ulcach jeżdżą auta, które ledwo co wyjechały z salonu, ale również takie, które u nas stały by raczej w muzeum. Niektórych stać na goszczenie się w restauracjach całymi dniami a inni (szczególnie starsi) muszą stać na targowisku z kilkoma kilogramami jabłek i mlekiem aby mieć za co żyć..

Image

Przejdźmy do komunikacji publicznej. Jest ona z pewnością tania i bezpieczna, ale to by chyba było na tyle z jej zalet. Marszrutki jeżdżą praktycznie zawsze przepełnione, jednak dojeżdżają one również na tereny podmiejskie i zakładam, że dla mniejscowych, którzy muszą pokonać kilkanaście kilkometrów każdego dnia jest to jedyne rozwiązanie. Oprócz tego do dyspozycji mamy również tramwaje i trolejbusy (koszt ok. 35gr)

Tu link do ciekawej strony a’la jakdojade.pl - http://www.eway.in.ua/en/cities/lviv/routes
Jest również dostępna poprzez aplikację na Androida i iOS.

Image

Podczas wsiadania do żółtej marszrutki płacimy kierowcy, jednak nie otrzymujemy czegoś takiego jak bilet. Przechodzimy dalej, lub stoimy ściśnięci z przodu z takimi widokami ;)

Image

Osobiście uważam, że najbarciej kluczowym powodem dla którego warto odwiedzić to miasto jest szeroko pojęte jedzenie. Mamy do dyspozycji wiele restauracji, burgerowni, pizzerii oraz fast-foodów szybkiej obsługi jak również McDonald’s (nie polecam). Jadąc na zachód zwykle jadałem jeden konkretny posiłek dziennie na miescie, tu spokojnie stać mnie było na 2-3 albo i więcej, więc jest to dobra okazja do wypróbowania wielu nowych smaków.
Są tu pewnego rodzaju must-see, wymieniane już na forum – Puzata Chata, Kumpel. Ale dobrym pomysłem jest wejście również w ciemno tam gdzie zaprowadzi nas przeczucie.
Mi przykładowo udało się odnaleźć naprawdę dobrą pizzerę w której za zestaw, uwaga:
Pizza 40cm, 3 małe lane piwa, gulasz, sok ananasowy 1 litr oraz Nemiroff 0,5l przyszło mi zapłacić ok. 24zł.

Adres: Knyazya Romana 12, wejście od tyłu budynku

Image

Ostatni dzień w mieście, gdzie średnio* co 3 osoba mówi po polsku spędziłem odwiedzając cmentarz Łyczakowski. Można określić go jako wielką galerię sztuki, której całej nie sposób ogarnąć ze względu na wielkość. Przy wejściu oczywiście stoi mapa z zaznaczonymi, ważniejszymi miejscami i już na niej możemy dostrzec gdzie znajdują się groby zasłużonych Polaków.

Image

Po pobieżnym zwiedzeniu go stwierdziłem, że skoro mam jeszcze kilka godzin do zachodu słońca to warto gdzieś się przejechać. Wybrałem więc jako kolejny punkt Park Kultury oraz Park Stryjski znajdujący się na południu, w niedalekiej odległości od samego centrum. Ilość ludzi tam przebywających mnie w pewnym momencie zszokowała, ale była to niedziela, dodatkowo pogoda wręcz idealna także w sumie to mogłem się tego spodziewać. Na terenie parku natknąłem się również na mini wesołe miasteczko. Jeśli ktoś odwiedza Lwów z dziećmi sądzę, że jest to fajny „dodatek” do zwiedzania miasta. Większość atrakcji jak diabelski młyn, karuzela czy kino 7d po ok. 3,5zł.

Image

Powrót do Polski miałem w bardzo podobnej rotacji jak dojazd tutaj, jednak w trakcie wyjazdu przedłużyłem go sobie o 1 dzień dokupując bilet na przejazd Rzeszów-Warszawa Lux Expressem (5zł). Stwierdziłem, że warto wypróbować ponoć najlepszego autokarowego przewoźnika, który aktualnie się porusza po Polskich drogach :)
Nie zawiodłem się, 5h podróży minęło niczym pstryknięcie palcami. Baza filmów w tabletach które mamy do dyspozycji jest naprawdę duża, dodatkowo ekspres do kawy, sprawna i czysta toaleta, i można się poczuć bardzo komfortowo. Nawet z miejscem na nogi tym razem nie miałem kłopotu co przy moim wzroście niekiedy stanowi problem.

Image

Podsumowując, uważam, że Lwów jest świetnym miejscem do odwiedzenia, ale spędzanie tam więcej czasu niż weekend raczej mija się z celem, gdyż przez 2-3 dni możemy odwiedzić praktycznie wszystkie istotniejsze atrakcje. Tym razem gdybym miał się wybierać na Ukrainę celował bym bardziej w południowe rejony – Odessa, gdyż momentami, podczas upałów brakowało mi „wodnych” miejsc w których mógłbym się schłodzić. Teoretycznie we Lwowie znajduje się aquapark „Plaża”, ale jego cena nie zachęca – to po pierwsze, a po drugie naczytałem się opinii o tym, że po jednym skorzystaniu ze zjeżdżalni ludzie mieli ochotę stamtąd uciec ze względu na ból pleców. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że raczej nie warto tam jechać.

Dziękuję za uwagę i Pozdrawiam,

jacob94

Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

seba 5 sierpnia 2015 13:11 Odpowiedz
Byliśmy w tym samym czasie, rzeczywiście ilość nowożeńców była zaskakująca ;)
sudoku 5 sierpnia 2015 13:30 Odpowiedz
A możesz opisać, jak się przemieściłeś do granicy z lotniska w Rzeszowie i ile czasu od wylądowania zajęło Ci dotarcie do Lwowa?
jacob94 5 sierpnia 2015 13:44 Odpowiedz
8:30 stałem już przed drzwiami terminala a o 8:50 był odjazd do centrum autobusem miejskim 224 lub 225 (nie pamiętam już dokładnie), wysiadłem przy Wielkiej C*pie :) http://www.rzeszowairport.pl/strona/65/autobusem.htmlAle we Lwowie pojawiłem się dopiero o 16:00 z racji na tak dużą ilość przesiadek, ponadto do granicy szedłem chyba z 2km pieszo. Polecam celować jednak w autobus Przemyśl - Medyka, który jedzie pod samą granicę (przystanek końcowy jest przy biedronce) a odjeżdża co pół godziny i również kosztuje grosze. Z tego co widziałem to na blabla jest sporo ofert Rzeszów-Lwów w cenach już od 20zł, ale nie wiem jak czasowo to by wyglądało na granicy. Poza tym tam głównie sami Ukraińcy się oferują z przejazdami.
seba 5 sierpnia 2015 16:06 Odpowiedz
Swoją drogą 11h to nie ma tragedii, ja z Krakowa (dużo bliżej) jechałem blisko 9, bo 4h spędziliśmy na granicy ;)
slowak 5 sierpnia 2015 16:30 Odpowiedz
Siema,kiedy jest najlepiej jechac z Krakowa do Lwowa, zeby nieczekac dlugo na granicy? Kiedy sa najmniejsze korki?dzieki
jarekgdynia 5 sierpnia 2015 17:01 Odpowiedz
Ja pisałem kiedy podobno najlepiej wracać swoim autem. Samochód się przydaje zwłaszcza jak jedziesz dalej niż do Lwowa.Pieszo przekraczać granice faktycznie jest najszybciej i najłatwiej. Zgadzam się z Tobą w 100%.
kasiadookola 9 września 2015 15:10 Odpowiedz
Zaplanowałam Lwów jako prezent urodzinowy dla chłopaka na listopad :)Dzięki za fajną relację :)
felicity 6 lutego 2016 00:28 Odpowiedz
Lubię Lwów - moje spojrzenie na miasto: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/ ... w-cz2.htmlA'propos kolejeke ja nie czekałam długo...Tylko pani tak na mnie ryknęła gdzie jadę...I prawie wszyscy tak dziwnie na mnie patrzyli, jak szłam tam z rowerem (wycieczka rowerowa z Krakowa, z noclegiem w Rzeszowie) http://nakreconakreceniem.blogspot.com/ ... ojazd.htmlprzy odjeździe miałam lekki problem na granicy...http://nakreconakreceniem.blogspot.com/ ... djazd.html